Szczyt obłudy to mało powiedziane. Czytając sobotni artykuł w dzienniku polskim na temat Sułkowic, a dokładnie byłego gimnazjum, a obecnie Szkoły Podstawowej nr 2, można się mocno zdziwić. Sam tytuł zwala z nóg, szczególnie tych co znają sprawę od tzw. kuchni, a jest ich naprawdę spora grupa rodziców i nauczycieli, tytuł:” Czy w szkole działo się coś niedobrego?”. Oj działo się i to dużo. Ale nie chodzi teraz o rozstrzyganie, bo jest to, moim zdaniem, bezsprzeczne , ale o to co niektórzy mogą powiedzieć(czytaj skłamać), pojawiając się na łamach prasy. No chyba, że sam artykuł jest „sponsorowany”.

Samo stwierdzenie burmistrza, że nikt nigdy oficjalnie nie zgłaszał mu tego rodzaju problemów, jest lekko mówiąc mijaniem się z prawdą. O jakim rodzaju problemów pan burmistrz Sułkowic mówi?. Ponad 4 lata temu do Rady Miejskiej w Sułkowicach wpłynęła skarga jednego z nauczycieli tej szkoły na panią dyrektor. W tej skardze w obronie nauczyciela stawało też wielu rodziców. Zarówno pan burmistrz jak i pani wiceburmistrz robili wiele by list nauczyciela nie był potraktowany jako skarga, ale został tak potraktowany i zgodnie z przepisami został skierowany do rozpatrzenia. Komisja, która rozpatrywała tą skargę uznała ją za zasadną, i wniosek o uznanie zasadności skargi został przyjęty przez Radę Miejską. Krótko mówiąc, skarga została uznana przez radnych w Sułkowicach – nauczyciel miał rację. Pojawił się nawet wniosek o odwołanie pani dyrektor, a pan burmistrz jedyne co zrobił to….. przyznał pani dyrektor nagrodę. Dość znaczna ta amnezja, skoro pan burmistrz Piotr Pułka nie pamięta tamtych wydarzeń, „procesji” nauczycieli na sesje, którzy byli „zapraszani” do udziału przez panią dyrektor i nie bardzo mogli odmówić tego zaproszenia.

W artykule możemy przeczytać m.in.: ” słyszałem, że ktoś poszedł na urlop na podratowanie zdrowia, bo nie mógł już wytrzymać atmosfery panującej w szkole”, kurcze to jak pan słyszał to trzeba się było chociaż spróbować dowiedzieć o co chodzi. Czy to nie objaw braku odwagi ze strony pana burmistrza, takie zrzucanie odpowiedzialności na panią wiceburmistrz?. Zapytam wprost: to gdzie pan był? Jeżeli dochodziły do pana sygnały to trzeba było po prostu zadziałać, a nie udawać, że się jest. Może będzie teraz tak, że to co złego wydarzyło się gminie to wina wiceburmistrza, a burmistrz jest odpowiedzialny tylko za sukcesy?. Wygodna pozycja.

Jeszcze bardziej dziwią mnie słowa pana Jana Sochy, obecnego przewodniczącego Rady Miejskiej, który wówczas z racji bycia nauczycielem w tej szkole i pełnienia mandatu radnego żywo się tym wszystkim interesował. Czy kilkoro nauczycieli, którzy są na zwolnieniach chorobowych, a nie są to zwolnienia od internisty, to plotki!!! O czym państwo mówicie? Szkoła od dawna huczała o tym co się w niej dzieje, a czarę przelała obecność małych dzieci(klasy szkoły podstawowej), które pojawiły się wraz z reformą edukacji w tej placówce, której dyrektorowała pani Stefania Pilch.

To samo dotyczy pani sekretarz Małgorzaty Dziadkowiec, która obecnie jest również przewodniczącą Rady Rodziców przy SP nr 2. Tak na marginesie to trochę konflikt interesów, bo Pani Dziadkowiec, z racji pełnionej funkcji Sekretarza Gminy, jest najbliższym współpracownikiem pana burmistrza, zwierzchnika pani dyrektor. Czy powinna więc pełnić też funkcję przewodniczącego Rady Rodziców, która pewnie będzie wyrażała swoją opinię na ten temat?. Czy pani sekretarz, nie słyszała o skardze na panią dyrektor wniesioną przez nauczyciela tej szkoły? Może to taka wspólna amnezja?. Najwyższy czas żeby w tej placówce się coś zmieniło. Kilku bardzo dobrych nauczycieli odeszło, bo po prostu nie wytrzymało tego napięcia, teraz cierpią na tym najmłodsze dzieci, które, patrząc na zarzuty podkreślane w piśmie przez rodziców, są jak widać już teraz ćwiczone w „dorosłym życiu” pełnym układów, zależności i wpływów. Mam nadzieję, że Kuratorium Oświaty rozpatrzy tą sprawę rzetelnie, ale i tak ostateczna decyzja należy do pana burmistrza.